16 lipca bieżącego roku weszły w życie nowe przepisy dotyczące cesji umowy deweloperskiej, które w pewnym stopniu ją ograniczają. Będzie ona nadal swobodnie dostępna dla osób z 1 i 2 grupy podatkowej, jednak cesja na rzecz osoby trzeciej już tak łatwiutka nie będzie. Z tego krótkiego wpisu dowiecie się, co zmienione zostanie w poruszonych kwestiach.
Dotychczas dość popularnym źródłem zarobkowania dla wielu osób związanych z rynkiem nieruchomości był obrót umowami deweloperskimi. Trudno przekonywać o jakiejś szczególnej naganności owego zjawiska, gdyż jak świat światem, a handel handlem, zawsze chodziło o to, by taniej kupić, a drożej sprzedać. A jako, że rynek mieszkaniowy u nas wciąż chłonny, masa operatywnych jednostek (tak, wiemy, iż zawistnicy nazwą ich „cwaniakami”, ale… to większy problem dla zawistników niż operatywnych jednostek) profitowała się na prowizjach od takich transakcji. Jednakowoż kreatorzy naszej legislacji postanowili ograniczyć zasięg flippingu. Uznali, że nabywanie kilku czy kilkunastu mieszkań z intencją późniejszej odsprzedaży z zyskiem zwiększa koszty nabycia pierwszego mieszkania przez potrzebujących. Spekulacja, co się zowie! Z jednej strony coś w tym jest, z drugiej warto użyć innego anglojęzycznego słówka timing, które w aktywności biznesowej ma niebagatelne znaczenie…
Jak to będzie wyglądać teraz? Cesja umowy deweloperskiej zostanie w pewnej mierze zawężona. Ustawa o pomocy państwa w oszczędzaniu na cele mieszkaniowe uniemożliwi legalne przeniesienie wierzytelności z umowy deweloperskiej, gdy ta ostatnia będzie dotyczyć zbywanie prawa do więcej niż jednego lokalu mieszkalnego czy domu jednorodzinnego (także tego z nieruchomością gruntową) oraz w sytuacji, gdy zbywający dokonał podczas 3 lat poprzedzających nową umowę innej cesji (trzeba przy tym pamiętać o starej zasadzie jurystycznej lex retro non agit). Warto podkreślić, że przeprowadzenie procesu cesyjnego wbrew nowym przepisom nie unieważni samej cesji, jednak będzie pociągać za sobą odpowiedzialność karną zbywającego.
Czy spowoduje to jakieś usanacyjnienie rodzimego rynku deweloperskiego? Nadal „procederem” będą mogły zajmować się osoby prowadzące działalność gospodarczą, przedsiębiorcy, zatem nowinka legislacyjna nie uderzy we flipperów, którzy kupują naraz po kilka lub kilkanaście mieszkań (o których wspomniane zostało wcześniej) czy potężne fundusze lokujące kapitał w 100 czy 200 nieruchomościach za jednym zamachem. Pomysł niekoniecznie zatem zahamuje wzrost cen mieszkań dla debiutujących nabywców (a taka wszak jego intencja), natomiast może utrudnić nieco życie deweloperom (każda zmiana implikuje większe lub mniejsze komplikacje). Jednak wszelkie radykalne działania ocenne są zdecydowanie przedwczesne. Pożyjemy, zobaczymy…