Niedawno prezydent RP podpisał ustawę o gwarantowanym kredycie mieszkaniowym, co sprawia, że jedni widzą nadzieję i szansę, a inni tokują o „niedźwiedziej przysłudze” i „dyskryminacji singli”. Sensowność nowego projektu zweryfikuje czas, ale już teraz można przedstawić spodziewane korzyści i potencjalne rozczarowania jednej z dziesięciu kluczowych regulacji rządowego programu Polski Ład.
Zgodnie z ustawą przygotowaną przez resort rozwoju i technologii osoby posiadające zdolność kredytową i mogące spłacać kredyt hipoteczny, ale nie dysponujące oszczędnościami na tzw. wkład własny wreszcie będą mogły uzyskać możliwość uzyskania środków na budowę domu lub zakup mieszkania. Państwo za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego będzie gwarantowało max. 20% kredytu (przy optymalnej kwocie 100 000 zł). Jednocześnie BGK będzie jednorazowo spłacał część zadłużenia, jeśli rodzina powiększy się; tzw. spłata rodzinna (20 tys. w przypadku pojawienia się drugiego dziecka i 60 tys. w przypadku trzeciego i kolejnego). Kredyt będzie udzielany w walucie polskiej na min. 15 lat.
Wiele osób przywitało rządową propozycję z wielką nadzieją, jeśli nie z entuzjazmem. Wciąż masa młodych ludzi ma spory problem z pełnym usamodzielnieniem się. Żyją „na kupie” z rodzicami bądź tułają się od wynajmu do wynajmu, a to nie wpływa korzystnie na jakość ich egzystencji. Brak posiadanego wkładu własnego hamuje decyzje, które pomogłyby uzyskać pożądaną autonomię mieszkaniową. Opisane wyżej rozwiązanie jest zatem ogromną szansą dla sporej grupy Polaków, by móc zrealizować swoje aspiracje związane z byciem właścicielem „własnego M”.
Nie brakuje jednak kręcących nosem na nowy projekt. Fora internetowe zalała fala komentarzy urażonych singli, którzy czują się skrzywdzeni nieuwzględnieniem ich w ustawie. Podobnie niektórzy eksperci alarmują, że kredyt z gwarantowanym wkładem będzie droższy (marża banku może wzrosnąć nawet o 2%). Poza tym z racji dłuższego okresu spłaty zwiększy się okres naliczania odsetek, a także zostanie włączone zielone światło dla klientów mniej wiarygodnych finansowo (choć oczywiście brak oszczędności nie może być automatycznie synonimizowany z nieroztropnością). Wreszcie dziesiątki tysięcy osób realnie może uzyskać łatwiejszy dostęp do kredytu, ale inni mogą boleśnie odczuć wzrost cen mieszkań; niektórzy fachowcy prognozują, że nowa koncepcja może się do tego przyczynić.
Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził, a błędów nie robi tylko ten, co nic nie robi. Można oczywiście każdą zmianę próbującą wpływać na dynamikę rzeczywistości kwitować podobnymi wyświechtanymi frazesami. Niniejszy tekst natomiast próbuje jedynie możliwie lakonicznie opisać pewne remedium zaproponowane przez ustawodawcę na realnie istniejący problem społeczny. Na argumentacyjnej wadze można położyć walory oraz mankamenty projektu i spróbować wyważyć (nomen omen) własne stanowisko.