Miniony rok z racji (trwającej niestety nadal) „covidiady” był bardzo dynamiczny dla rynku nieruchomości. Pierwszy kwartał był przedłużeniem dotychczasowych trendów, tj. prosperity. Kolejne miesiące cechował lekki kryzys w branży spowodowany lockdownem. Złagodzenie restrykcji pandemicznych w maju ponownie pobudziło optymizm konsumpcyjny Polaków, co było zauważalne zwłaszcza w trzecim kwartale. Niestety, październikowy powrót ograniczeń przyniósł kolejny regres. Istna sinusoida. Co zatem czeka nas w nadchodzących miesiącach? Przewidzieć trudno, ale o pewne prognozy można się pokusić.
W 2020 roku zdecydowanie zauważalne było tąpnięcie na rynku komercyjnego wynajmu. Już nie tak łatwo znaleźć klienta na mieszkanie zakupione w celach inwestycyjnych. Potencjalni najemcy coraz częściej wybrzydzają, oczekując zdecydowanie wyższej jakości za znacząco niższą cenę. Jest to zjawisko symptomatyczne, zwłaszcza na tle ostatnich lat, kiedy „schodziło niemal wszystko”. Jakie są powody takiego stanu rzeczy? Obecna nieobliczalność rynku pracy sprawia, że niemała część społeczeństwa szuka oszczędności, gdzie się da. Oczywiście w gronie poszukujących mieszkania na wynajem nie brak zwyczajnych łowców okazji, którzy sądzą, że na hasło „pandemia” otworzy się negocjacyjny Sezam. Ci ostatni mogą liczyć na pewne upusty (niekiedy nawet znaczne), ale raczej tylko w przypadku starszych mieszkań o nieprzesadnie wysokim standardzie. Właściciele nowych, gustownie urządzonych lokali nie będą radykalnie korygować swych cenników i raczej poczekają na klienta, z którym będą mogli z satysfakcją podpisać umowę.
Czy tempo powstawania nowych inwestycji zostanie w najbliższym czasie zahamowane? Wydaje się, że może nastąpić pewne spowolnienie, ale trudno oczekiwać dramatycznego zjazdu w dół branży deweloperskiej. Oczywiście sporo zależy od skuteczności wygaszania pandemii i kondycji gospodarki po (daj Boże) jej zakończeniu. Niezależnie od tego, już poprzedni rok nie spowodował rewolucji ani w cenach, ani w projektach inwestycyjnych, a polski rynek nieruchomości jest nadal niezwykle chłonny. Warto też zauważyć, że bliskie zeru stopy procentowe NBP nie skłaniają do gromadzenia pieniędzy na lokatach bankowych i inwestycja na rynku nieruchomości wciąż wydaje się najbardziej bezpiecznym i optymalnym wyborem. Spora część polskiego społeczeństwa w ostatniej dekadzie wzbogaciła się (nie wspominając już o potężnych grupach kapitałowych) i będzie szukała jak najkorzystniejszego ulokowania swoich zasobów finansowych. Nabywając nieruchomości mogą ponownie nakręcić wzmożony popyt w tym sektorze rynku.
Warto też podkreślić, że nie spadnie zainteresowanie (a najprawdopodobniej nawet wzrośnie) domami czy mieszkaniami posiadającymi własne ogródki. Pandemiczne obostrzenia związane z ograniczeniem w przemieszczaniu się, sprawiły, że masa ludzi zaczęła jeszcze bardziej doceniać posiadanie własnego kawałka zieleni. Coraz więcej klientów uznaje to kryterium za priorytetowe przy wyborze konkretnej inwestycji. I wydaje się, że w tej kwestii niewiele się zmieni.
Naturalnie wszystkie powyższe stwierdzenia mają charakter prognostyczny i wszystko może wyglądać zupełnie inaczej. Kto, w trakcie noworocznych powinszowań, podczas przedostatniego sylwestra mógł przewidzieć, ze za parę tygodni rzeczywistość wykona taką akrobację? Nie mniej jednak, warto zastanawiać się nad jutrem, wykorzystując do tego dostępne analizy, a przede wszystkim własny zdrowy rozsądek. A wszystko wskazuje, że przyszłość rynku nieruchomości wygląda wcale nie najgorzej…